„Pomnik Przyjaciół” upamiętnia psich mieszkańców rodzinnej kamienicy Kasprowiczów od 1904 roku. Fot. Ł. Gdak
Pomnik znajduje się w podwórzu kamienicy przy Dąbrowskiego 25. Fot. Ł. Gdak

Podwórkowy pomnik – pamięci braci mniejszych

W podwórzu kamienicy przy Dąbrowskiego 25 znajduje się niecodzienna rzeźba, która przedstawia odpoczywającego psa, najwierniejszego przyjaciela człowieka. Pomysłodawczynią i autorką projektu tego monumentu była Alina Kasprowicz, obrończyni bezdomnych czworonogów, współtwórczyni i pierwsza kierowniczka poznańskiego schroniska dla zwierząt. Aktywnie działała w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. Przez lata przemierzała Polskę wzdłuż i wszerz, odwiedzając psie azyle. „Pomnik Przyjaciół” upamiętnia psich mieszkańców rodzinnej kamienicy Kasprowiczów przy ulicy Dąbrowskiego 25 od początku jej istnienia, czyli od 1904 roku. Listę 34 kejtrów rozpoczyna Mizeta, natomiast ostatnim upamiętnionym czworonogiem jest Replay. Ten wyjątkowy pomnik, mimo że nie jest dziełem sztuki, stanowi piękne świadectwo uczucia jakie może połączyć zwierzę z człowiekiem.

Podobnie jak plomby wypełniają ubytek zdrowego zęba, tak postmodernistyczne obiekty dostosowywały się gabarytami do istniejącej już historycznej zabudowy, fot. Ł. Gdak

Postmodernistyczne plomby

Pruskie ograniczenia budowlane, zniszczenia wojenne oraz inne czynniki spowodowały, że w wysokiej zabudowie jeżyckich kamienic znajdowało się wiele „ubytków” – pustych działek lub ruin. W latach 90. XX wieku zaczęto wypełniać te braki, stawiając w ich miejscu nowe budynki, które popularnie nazywane są „plombami”. Podobnie jak plomby wypełniają ubytek zdrowego zęba, tak postmodernistyczne obiekty dostosowywały się gabarytami do istniejącej już historycznej zabudowy. Również ich forma i dekoracja: falujące fasady, fantazyjne balkony i wykusze, inspirowane były secesyjną architekturą. Tym, co odróżnia „plomby” od starej tkanki, to wykorzystane materiały oraz współczesne standardy budowlane, zgodnie z którymi w realizacjach nie mogło zabraknąć wind oraz podziemnych garaży. Najwięcej postmodernistycznych plomb można spotkać w kwartałach między ul. Poznańską i Jeżycką.

Nad fabryką dominowała „kosmiczna” wieża ciśnień w kształcie spodka. Fot. cyryl.poznan.pl/S. Wiktor
Wyroby fabryki cieszyły się renomą nie tylko w Polsce. Fot. cyryl.poznan.pl/S. Wiktor

PoWoGaz – aparatura na medal

Przez dziesięciolecia o klimacie i krajobrazie Jeżyc decydowały nie tylko kwartały mieszczańskiej zabudowy, ale również liczne fabryki i zakłady produkcyjne. Obiektem charakterystycznym dla północnej części dzielnicy, w której dominowała funkcja przemysłowa, jest „kosmiczna” wieża ciśnień w kształcie spodka, należąca do Poznańskiej Fabryki Wodomierzy i Gazomierzy, znanej pod nazwą PoWoGaz. Kompleks przy ulicy Janickiego powstał pod koniec lat 50. XX wieku, jednak historia przedsiębiorstwa sięga czasów międzywojennych. Wówczas z miejskich wodociągów wyodrębniono zalążek pierwszego w Polsce zakładu wytwarzającego wodomierze. Dotąd przyrządy te musiano sprowadzać z zagranicy, co wiązało się ze sporymi wydatkami. Produkcja okazała się sukcesem, o czym świadczyły zarówno wielki popyt, jak i laury przyznane podczas PeWuKi. Po blisko stu latach istnienia firma zniknie z krajobrazu Jeżyc, a jej miejsce zajmie zabudowa deweloperska. Oby tylko wieża nie odleciała w kosmos.

Budynek stajni i powozowni z szachulcowymi elementami oraz dekoracyjną wieżą z gołębnikiem nadają pruskiemu urzędowi administracyjnemu nieco sielskiego charakteru, fot. Ł. Gdak

Pruski urząd ze stajniami – róg Mickiewicza i Sienkiewicza

Wzniesiony na początku XX wieku u zbiegu ulic Mickiewicza i Sienkiewicza elegancki, neobarokowy budynek pruskiego starostwa powiatowego (tzw. landratury) na swym zapleczu skrywa stajnię i powozownię. Wydawać by się mogło, że zabudowania dla koni oraz wozów w czasach, gdy nieopodal znajdował dworzec kolejowy i zajezdnia tramwajowa, a na trasie między Jeżycami i Poznaniem regularnie kursowały omnibusy i tramwaje elektryczne, stanowiły już przeżytek. Jednak transport konny jeszcze długo miał zastosowanie w komunikacji, w szczególności z tymi obszarami, które leżały z dala od głównych szlaków – jak niektóre wsie w powiecie. Warto podkreślić architektoniczne walory stajni, z szachulcowymi elementami oraz dekoracyjną wieżą z gołębnikiem, które nadają temu miejscu – nie do końca zbieżny z powagą pruskiego urzędu – sielski charakter. Dziś budynek mieści placówki służby zdrowia.

Dla polepszenia stanu higieny oraz zdrowia mieszkańców Jeżyc, w 1925 roku powstał pierwszy w Poznaniu ośrodek zdrowia połączony z ogólnodostępną miejską łaźnią, fot. Ł. Gdak

Publiczna łaźnia na Jeżycach

Choć dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, to jeszcze w okresie międzywojennym łazienki w mieszkaniach nie były oczywistością. W 1925 roku, dla polepszenia stanu higieny oraz zdrowia mieszkańców Jeżyc, powstał pierwszy w Poznaniu ośrodek zdrowia połączony z ogólnodostępną miejską łaźnią. Kompleks składał się z frontowego budynku z gabinetami lekarskimi oraz łazienkami w podwórzu. Zaprojektował go zasłużony architekt Władysław Czarnecki. Ostatnia kąpiel w łaźni odbyła się w 2010 roku. Wraz z nią skończyła się era miejskich łazienek w Poznaniu.

Najbardziej charakterystycznym elementem kina jest jego neon, który uznany został najbardziej kultowym neonem Poznania, fot. Ł. Gdak
W 1937 roku w budynku dawnej powozowni powstało kino „Adria”, które przemianowano na „Rialto” po II wojnie światowej, fot. MKZ

Rialto – kino pod neonem

Kino Adria powstało w 1937 roku w budynku starej powozowni wchodzącej w skład zagrody bamberskiej Jana Kosickiego. Sala z kinematografem miała pokaźną widownię, mieszczącą 400 foteli. Jako jedyna z poznańskich świątyń dziesiątej muzy wyszła bez szwanku z II wojny światowej. Niecały miesiąc po zakończeniu walk odbyła się pierwsza projekcja w powojennym Poznaniu. Dzisiaj kino o nazwie Rialto przyciąga nie tylko ambitnym repertuarem, ale też wyjątkowym klimatem. Atutem jest kultowy neon, stanowiący jeden z ostatnich przykładów tego typu oświetlenia w Poznaniu. Wielu mieszkańców z nostalgią wspomina chwile spędzone w kinie pod neonem.

Lorem ipsum dolor sit amet, eros vocibus abhorreant et pro, at malis populo propriae eum, eum ad quot vivendo necessitatibus.
Zaprojektowana przez Czesława Leitgebera wspaniała kamienica przy ulicy Dąbrowskiego 35 stanowi świadectwo pracowitości i zaradności członków tego rodu, fot. Ł. Gdak
Pod tym adresem dzieciństwo spędził wywodzący się po kądzieli z Leitgeberów przyszły dyplomata i minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski, fot. Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu

Rodzina Leitgeberów

Gdy w XVIII wieku pierwsi członkowie rodziny Leitgeberów przybyli z Bambergu, by odbudowywać i zasiedlać zniszczone Jeżyce, nie sądzili zapewne, że ich potomkowie tak dobrze zadomowią się w tej podpoznańskiej wsi. Pracowici i zaradni członkowie rodu pokoleniami budowali swą pozycję społeczną. Dorobili się niemałego majątku oraz szacunku wśród współmieszkańców. Najlepiej świadczy o tym zaprojektowana przez Czesława Leitgebera dla Jana Leitgebera wspaniała kamienica przy ulicy Dąbrowskiego 35. Pod tym adresem dzieciństwo spędził wywodzący się po kądzieli z Leitgeberów przyszły dyplomata i minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski.

Młode ofiary walki z komunizmem upamiętnione zostały na Jeżycach ulicami, które zbiegają się ze sobą, tak jak bliźniaczo potoczyła się ich historią, fot. Ł. Gdak
Obie tragiczne ofiary walki z komunizmem upamiętnione zostały na Jeżycach oraz w Budapeszcie, fot. Wikimedia Commons

Romek Strzałkowski i Peter Mansfeld – bliźniacze ofiary systemu

28 czerwca 1956 roku trzynastoletni Romek Strzałkowski został wysłany przez mamę po „sprawunki”. W drodze do sklepu przyłączył się do protestujących na Jeżycach robotników, by chwilę później w tragicznych okolicznościach stracić życie wskutek postrzału. Władze chciały zatuszować jego wiek oraz nie dopuścić do manifestacji patriotycznej na jego pogrzebie. W październiku tego roku, gdy Węgrzy chwycili za broń, nieco starszy od Romka Peter Mansfeld chciał walczyć z bronią w ręku z radzieckim okupantem, lecz uznano go za zbyt młodego i nie przyjęto do oddziałów. Nie dał jednak za wygraną i nawet po krwawym stłumieniu powstania wraz z rówieśnikami gromadził broń, przygotowując się do kolejnego zrywu. Ich działania zostały zdekonspirowane, Peter został aresztowany i skazany na śmierć. Wobec jego niepełnoletności zaczekano z egzekucją do osiągnięcia przez niego wieku 18 lat – zginął 19 marca 1959 roku. Obie tragiczne ofiary walki z komunizmem upamiętnione zostały na Jeżycach oraz w Budapeszcie – znajdziemy tam poświęcone im tablice pamiątkowe oraz ulice, którym patronują.

Róża Luksemburg była niezwykle odważna kobieta, która zginęła za swoje przekonania, fot. Wikimedia Commons/domena publiczna
Na kamienicy przy Szamarzewskiego 21 znajduje się tablica upamiętniająca pobyt Róży Luksemburg na Jeżycach, fot. Ł. Gdak

Róża na Jeżycach

„Zajechałam szczęśliwie. Pokój już mam: bardzo ładny i w dobrej okolicy. Mój adres: Kaiser Wilhelmstrasse 21 [dzisiejsza ulica Szamarzewskiego 21].Czuje się bardzo dobrze, jutro idę do roboty”.
W ten sposób Róża Luksemburg, ideowa socjalistka, działaczka polskiego i niemieckiego ruchu robotniczego, pisała o swym przyjeździe na Jeżyce w maju 1903 roku. Miała dobre wspomnienia związane z tą dzielnicą. Rok wcześniej w restauracji w Starym Zoo przez półtorej godziny przemawiała do ponad 300-osobowej grupy miejscowych socjalistów, co było w jej mniemaniu dużym sukcesem. Pobyt Róży w Poznaniu zakończył się w czerwcu 1904 roku. Piętnaście lat później została zamordowana przez nacjonalistów niemieckich w Berlinie. Ta wielowymiarowa postać budzi do dzisiaj wiele skrajnych emocji. Szczególnie piętnowane jest marginalizowanie przez nią kwestii niepodległości Polski. Z drugiej strony podkreśla się, że była to niezwykle odważna kobieta, która zginęła za swoje przekonania. Jak powszechnie wiadomo: nie ma róży bez kolców.

Ryszard Andrzejewski „Peja” jest utożsamiany z Jeżycami, miejscem, gdzie się wychował i wciąż żyje, fot. Wikimedia Commons/Tomasz Wachowski
Peja wychowywał się w jednej z kamienic przy ulicy Staszica, fot. Ł. Gdak

Rychu Peja – harda strona Jeżyc

Ryszard Andrzejewski, pseudonim Peja, to poznański raper, który urodził się przy ul. Staszica. Jego twórczość najlepiej oddaje hardego ducha tego miejsca. Jeżyce to według niego „podupadły raj”, gdzie „nie ma zabawy i pieniędzy”. Powszechna przed laty bieda powodowała, że nie było łatwo dorastać. Peja, opisując w swych utworach szarą rzeczywistość, którą porównywał do nowojorskiego Bronksu, dopominał się o „szacunek ludzi ulicy” oraz lojalność wobec miejsca, w którym się wychował. Słowa dotrzymał, gdyż wciąż związany jest z Jeżycami.