Budynek przykuwa uwagę malowniczym narożnikiem przypominającym wieżę. Fot. Ł. Gdak
Pierwotnie kompleks budynków rozciągał się wzdłuż ulicy Czesława. Fot. Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków

Budynek Spar- und Bauverein - fachwerk w cieniu twierdzy

Spośród dzisiejszej zabudowy ulicy Wierzbięcice wyróżnia się kamienica na rogu ul. św. Czesława, zbudowana w konstrukcji szkieletowej (tzw. fachwerk). Przykuwa ona uwagę nie tylko technologią budowy, ale i malowniczym, przypominającym wieżę narożnikiem, zwieńczonym wysokim, spadzistym dachem. To pozostałość większego kompleksu wzniesionego w ostatniej dekadzie XIX wieku przez pierwszą poznańską spółdzielnię mieszkaniową – Towarzystwo Oszczędnościowo-Budowlane (Spar- und Bauverein), która starała się zaspokoić rosnący wśród ludności głód mieszkań. Gdy kolejarska spółdzielnia stawiała tu domy, Wilda była jeszcze formalnie podpoznańską wsią, wchodzącą w okres gwałtownej urbanizacji. Za stanem faktycznym nie nadążało jednak prawo – zastosowanie konstrukcji szkieletowej wymuszone było ograniczeniami wynikającymi z funkcjonowania w Poznaniu twierdzy. Wilda, która spośród podmiejskich gmin leżała najbliżej murów fortecznych, najsilniej odczuła wieloletni zakaz trwałej, murowanej zabudowy.

W obwodzie pnia dąb Krzysztof mierzy niemal cztery metry. Fot. Ł. Gdak

Dąb Krzysztof – najstarszy wildzianin

Na Wildzie rośnie jedno z najstarszych drzew w Poznaniu. To rozłożysty dąb szypułkowy o imieniu Krzysztof, którego konary ocieniają róg ulic Garczyńskiego i Prądzyńskiego. Jego wiek szacowany jest na jakieś 300 lat – bez wątpienia to najstarszy żyjący wildzianin! Co więcej, wszystko wskazuje na to, że jest w pełni sił, wolny od większych uszkodzeń czy ciężkich chorób. W obwodzie pnia mierzy niemal cztery metry. Staraniem Anny Siwczyk i wildeckich radnych osiedlowych przed kilkoma laty Krzysztof został wpisany na listę pomników przyrody, a wokół niego urządzono niewielki skwer. Cieszy się szczególnymi względami u lokalnej społeczności. Świadczy o tym zdecydowana reakcja i pewna nieufność, z jaką spotykają się wszelkie próby przycinania jego konarów. W porównaniu do innych poznańskich dzielnic Wilda wydaje się całkiem nieźle zazieleniona. Dąb Krzysztof wśród wildeckiej zieleni ma jednak wagę szczególną.

Podwórze kamienicy przy ulicy Przemysłowej 48 kryje ciekawą historię. Fot. Ł. Gdak
„Koinonia” oznacza po grecku wspólnotę. Fot. Ł. Gdak

Kaplica baptystów – wspólnota na fyrtlu

Na wildeckim fyrtlu niemal każde podwórze kryje ciekawą historię. Na jednym z nich, przy ulicy Przemysłowej 48, przed ponad stu laty poznańscy baptyści wznieśli swoją kaplicę. Ten powstały w XVII wieku nurt protestantyzmu dotarł na ziemie polskie w połowie XIX wieku. Do wybuchu II wojny światowej w budynku odbywały się nabożeństwa polsko-niemieckiego zboru. Ciosem dla wspólnoty baptystów była zarówno okupacja nazistowska, jak i lata powojenne, gdy władze komunistyczne zdecydowały o przejęciu budynku kościelnego. Przez pewien czas funkcjonował w nim Miejski Oddział Informacji i Propagandy, później zaś inne instytucje, m.in. szkoła i dom kultury. Po zmianach ustrojowych baptystom udało się odzyskać wildecką kaplicę. Od połowy lat 90. XX wieku należy ona do II Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów, którego nazwa „Koinonia” oznacza po grecku „wspólnotę”.

Wejście do kina rozświetlał elegancki neon. Fot. ze zb. M. Mrugalskiej-Banaszak
Ostatnio odtworzono fragment dawnego kinowego neonu. Fot. Ł. Gdak
Dziś po kinie pozostało już tylko wspomnienie. Fot. Ł. Gdak

Kino Wilda - kino premier

W 1962 roku przy Wierzbięcicach, noszących wówczas imię Gwardii Ludowej, otwarto nowoczesne jak na owe czasy kino „Wilda”. Ulokowano je w modernistycznym budynku, który oprócz funkcji mieszkalnej łączył cele usługowe z kulturalnymi. Kino zdobił rozświetlający ulicę elegancki neon umieszczony na wysuniętym przed fasadę budynku żelbetowym zadaszeniu. Komfortowa sala z balkonem mogła pomieścić około 750 widzów. Przez lata „Wilda” utrzymywała wysoką renomę. To tu najwcześniej wyświetlano sprowadzane do Poznania hity, jak "Siedmiu wspaniałych" czy "Przeminęło z wiatrem". W latach 90. XX wieku kino przeszło gruntowny remont, po którym zyskało jeszcze bardziej reprezentacyjny charakter. Zawirowania ery multipleksów okazały się jednak dla niego zabójcze, doprowadzając do jego upadku w 2005 roku. Po kliku latach funkcjonowania obiektu w roli sceny kabaretowo-widowiskowej przekształcono go na sklep popularnej sieci dyskontów. O kinie przypomina jedynie odtworzony niedawno neon.

Kościół był pierwotnie ewangelicki i nosił wezwanie św. Mateusza. Fot. Biblioteka Uniwersytecka UAM
Architektura budowli wzorowana była na świątyniach dolnośląskich. Fot. Ł. Gdak
Kościół stał się charakterystycznym elementem krajobrazu Wildy. Fot. Ł. Gdak

Kościół Maryi Królowej - wieża z Wrocławia

Pod koniec XIX wieku blisko połowę mieszkańców Wildy stanowili ewangelicy. Formalnie należeli oni do parafii św. Pawła w Poznaniu, której kościół mieścił się przy dzisiejszej ulicy Fredry. Spora odległość była jednym z powodów podjęcia starań o utworzenie własnej parafii. W pełni udało się to w 1902 roku. Z czasem powstał cmentarz i różne instytucje parafialne, brakowało jednak świątyni. Inicjatywę jej budowy wsparły finansowo władze państwowe, a osobistego patronatu udzieliła cesarzowa Augusta Wiktoria. Kościół ewangelicki pw. św. Mateusza wzniesiono na Rynku Wildeckim w latach 1904-1907. Projektant Oskar Hossfeld postanowił ubrać go w kostium neorenesansowy, nawiązując stylem do architektury Dolnego Śląska. Charakterystycznym elementem budowli stała się wysoka czworoboczna wieża. Jej zwieńczenie wzorowane było na hełmie kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu. Świątynia od 1945 roku służy miejscowym katolikom, od początku lat 90. XX wieku jako kościół parafialny Maryi Królowej.

Od początku istnienia parafii kościołem zawiadują księża zmartwychwstańcy. Fot. Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków
Zgodnie z pierwotnymi zamierzeniami, kościół miał zostać przekształcony w salę zebrań religijnych. Fot. Ł. Gdak

Kościół Zmartwychwstania Pańskiego - świątynia niepodległości

Katoliccy mieszkańcy Wildy przez stulecia należeli do parafii św. Marcina, a od 1899 roku – do parafii Bożego Ciała. Ponieważ dla wielu z nich udział w niedzielnym nabożeństwie był nie lada wyprawą, dążyli oni do budowy własnej świątyni. Przypadająca w 1916 roku rocznica 950-lecia chrztu Polski i odzyskanie niepodległości w 1918 roku nadały sprawie sprzyjającego kontekstu. Postanowiono wznieść monumentalną świątynię „jubileuszową i pamiątkową” projektu Rogera Sławskiego, dla której planowano miejsce na wschodnim końcu ulicy Pamiątkowej (stąd nazwa). Z braku funduszów zdecydowano się tymczasowo na inne rozwiązanie. Do Poznania sprowadzono księży zmartwychwstańców, którym powierzono utworzenie wildeckiej parafii. Nowy kościół w stylu neoklasycystycznym z chwilą wzniesienia świątyni pamiątkowej miał zostać przekształcony na salę zebrań religijnych. Tak się jednak nie stało, a budowla już od blisko stu lat jest charakterystycznym elementem dzielnicy.

Patyczak od początku swojej działalności jest twórcą społecznie zaangażowanym. Fot. Oficyna Agrafka

Patyczak - w ramach walki ze wszystkimi schematami

Zapewne nie każdy wie, że na Wildzie spotkać można jednego z ciekawszych artystów polskiej sceny punkowej. To Grzegorz Kmita, znany jako Patyczak, kojarzony przede wszystkim z projektem Brudne Dzieci Sida. Nazwa owego zespołu, tworzonego przez muzyka oraz jego gitarę, nawiązuje oczywiście do Sida Viciousa, legendy punkowej sceny. Patyczak to autor protest-songów (Fak Mak), narracyjnych opowieści o życiu subkultury (Rzuć jakieś drobne na wino) czy celnych komentarzy społecznych (Piosenka o kwadratowym mieście). Jego utwory, celowo charakteryzujące się oszczędną warstwą kompozycyjną (Trzy akordy darcie mordy), śpiewane są przy ogniskach i na imprezach w całej Polsce. Poza działalnością muzyczną Patyczak jest m.in. magistrem socjologii, członkiem społeczności wolnego oprogramowania, przewodnikiem miejskim oraz zaangażowanym w życia fyrtla i miasta społecznikiem.

Monumentalna forma pomnika odzwierciedlała ducha epok, w której powstał. Fot. Ł. Gdak

Pomnik Powstańców Wielkopolskich - rewolucyjny moment

Zielony teren oddzielający zabudowania Wildy od ruchliwej ulicy Królowej Jadwigi nosi dziś nazwę parku Izabeli i Jarogniewa Drwęskich. W połowie lat 60. XX wieku w jego zachodniej części wzniesiono pomnik Powstańców Wielkopolskich – zwieńczenie wielu dekad starań o uhonorowanie zwycięskiego zrywu z lat 1918-1919. Monumentalna forma pomnika odzwierciedlała ducha epoki. Główny element stanowiła 17-metrowej wysokości bryła ozdobiona piastowskim orłem i płaskorzeźbami przedstawiającymi epizody z walk Wielkopolan o niepodległość. Wśród nich pojawił się socjalista Marcin Kasprzak, obejmujący czułym gestem poznańskiego robotnika. Kompozycję uzupełniają dwie ponadnaturalnych rozmiarów figury przedstawiające powstańczego oficera i szeregowca. Ponoć na ustawienie ich przy granitowym prostopadłościanie nalegał Jan Szydlak – ówczesny I sekretarz KW PZPR, który niechętnie spoglądał na abstrakcyjną formę monumentu.

O „poznańskich pyrach” słyszano w całej Polsce. Fot. Ł. Gdak

Pomnik Pyry - o bulwa!

Z Poznaniem kojarzą się koziołki, pracowitość, nadmierna oszczędność, ale przede wszystkim – pyry. Faktycznie już od XVIII wieku uprawa ziemniaków upowszechniła się w Wielkopolsce, a potrawy z tego warzywa znalazły poczesne miejsce w lokalnej kuchni. Wprawdzie nie ma zgody co do źródła pochodzenia gwarowego określenia tej pożywnej bulwy. Niewykluczone, że pochodzi ona od zniekształconej nazwy Peru, ojczyzny ziemniaka. Z pewnością jednak brzmi ono poznaniakom zdecydowanie bardziej swojsko niż popularny gdzie indziej „kartofel”. O „poznańskich pyrach” słyszano w całej Polsce. Nic dziwnego więc, że właśnie w stolicy Wielkopolski postawiono pomnik… pyry. Pięciotonowy głaz kształtem przypominający bulwę umieszczono w 2007 w parku Jana Pawła II. To jeden z dwóch pomników ziemniaka w Polsce – drugi znajduje się w zachodniopomorskim Biesiekierzu.

Roman Wilhelmi urodził się przy dzisiejszej ulicy Sikorskiego. Fot. Ł. Gdak
Wielu poznaniaków do dziś z sentymentem wspomina najlepsze role aktora. Fot. Ł. Gdak

Roman Wilhelmi - kariera wybitnego aktora

W 1936 roku w rodzinie Zdzisława i Stefanii Wilhelmich, mieszkających przy ulicy Strumykowej 11 (dziś Sikorskiego), przyszedł na świat syn Roman. Wówczas nikt się nie spodziewał, że ten wildecki szczun stanie się jednym z najsłynniejszych polskich aktorów. Gdy Roman był jeszcze dzieckiem, rodzina wyprowadziła się na Jeżyce. Niewykluczone, że już w Poznaniu objawiła się jego teatralna pasja, choć pierwsze szczeble kariery zaczął zdobywać dopiero po ukończeniu warszawskiej PWST i występach w Teatrze Ateneum. W latach swoich największych sukcesów Wilhelmi zachował związki z rodzinnym miastem. Zagrał wiele ról, które przeszły do historii polskiego teatru, filmu i telewizji, w tym najsłynniejsze w serialach Alternatywy 4 czy Kariera Nikodema Dyzmy. Pod koniec życia znów pojawił się w Poznaniu, by grać na deskach Sceny Na Piętrze. O charyzmatycznym i wszechstronnym aktorze rodem z Wildy wspomina pamiątkowa tablica umieszczona w pobliżu jego miejsca urodzenia przez mieszkańców fyrtla.